Arkadiusz Jaworek

UBIKOWO

Książek i filmów powstałych w oparciu o światy wirtualne mamy wiele. Philip K. Dick nie stosuje metod podobnych braciom Wachowskim i nie podaje odbiorcom swoich treści w sposób uproszczony i natychmiastowy. Jego zamysł jest o wiele subtelniejszy, ponieważ wybiera grę z czytelnikiem.


Książka nie epatuje nadmiernie cybernetyką, mimo że należy do kategorii science fiction. Nie ma tu androidów, ale maszyny homeostatyczne (stanowiące ich szczątkową formę); niewiele też znajdziemy połyskującej futuryzmem techniki, o której marzą przedstawiciele NASA. Mimo to Ubik stał się dla wielu miłośników literatury fantastycznej jednym z najważniejszych tekstów nie tylko samego autora, ale i jako reprezentant gatunku w ogóle. Tytułowy Ubik to produkt wszechstronny, wszechobecny, „wszechrzecz”, której kolejne odsłony poznajemy przy pomocy dżingli reklamowych, wpisanych między kolejne rozdziały. Poczynając od zachęty do kupna sprayu do włosów, a skończywszy na reklamie spółki pożyczkowo-oszczędnościowej, za każdym razem stanowi gwarancję lepszego samopoczucia i rozwiązania trapiących problemów. Dick świetnie naśladuje poetykę spotów reklamowych, w których z niemal obsesyjną regularnością przestrzega przed używaniem Ubika zgodnie z instrukcją.

Czytelnik sprowadzony na Ziemię ma przed sobą rok 1992, w którym to zawiązały się już kolonie ludzkie na innych planetach układu słonecznego, grzebanie zmarłych uważa się za barbarzyństwo obecne już tylko na kartach historii, psychokineza towarzyszy człowiekowi niemal na każdym kroku, a rzeczywistość jest zgoła odmienna od tej, którą sami pamiętamy z końca wieku XX. Ludzie żyją długo lub „półżyją” jeszcze dłużej. Dzieje się tak dzięki moratoriom – specjalnym instytucjom, które, wypełnione plastikowymi trumnami o obniżonej temperaturze, magazynują zmarłych. Dick stawia pytanie o granicę egzystencji. Dzięki swoim bohaterom zastanawia się, czy „półistnienie”, odrzucenie ciała stanowiącego kompas wobec otaczającej przestrzeni i ograniczenie się do samej świadomości stanowią istnienie w pełni?

Na początku autor szczegółowo wprowadza nas w swój świat i dokonuje prezentacji, by później nawiązać intrygę, która zmieni oblicze całej książki. Podchwycona raz, kręci się i zawija tak, iż uważny czytelnik może jedynie śledzić kolejne odsłony, zdając się na własną czujność i snując domysły. Przestrzeń i czas gubią się i giną bohaterom. Fabuła kreślona jak błędne koło tylko z pozoru nie nosi w sobie niczego niezwykłego i dopiero z czasem zauważamy niepasujące detale, elementy, które układane w całość niezupełnie dają przewidywany obraz. Bohaterowie nieustanie kluczą między dwiema rzeczywistościami. Świat półżywych w subtelny sposób miesza się ze światem prawdziwym i przy ostatnich stronach nie wiadomo właściwie, kto jest żywy w pełni, a kto tylko w połowie. Główny bohater – Joe, pracownik korporacji zajmującej się ochroną przed osobami o zdolnościach psychokinetycznych, próbując rozwikłać zagadkę, jest niczym „bezradna ćma odbijająca się o szybę rzeczywistości”.

Ubik nie zamyka interpretacji, lecz pozostawia ją wolną, pozwalając czytelnikowi na zabawę. Do wytrwale splecionej intrygi stopniowo dołączane są kolejne elementy. Takt, z jakim to robi pisarz, jest na tyle widmowy, iż nieuważny odbiorca może wręcz nie dostrzec głębszych sensów ukrytych pod warstwą zwyczajnej fabuły. Tylko z pozoru wszystko jest zrozumiałe. Chciałoby się napisać:

Jesteś wiecznie znudzony? Świat stanowi dla ciebie senną marę? Niczym pojemnik pełen nic niewartych odpadków, odstręcza cię? Daj się ponieść Ubikowi! On zapewni ci rozrywkę i pobudzi do myślenia. Uwaga: używać zgodnie z instrukcją. I ostrożnie.

Philip K. Dick: Ubik, Wydawnictwo REBIS, Poznań 1997.